Komunikacja w relacjach
Bez dobrej komunikacji, nie ma dobrych relacji!
Wydawałoby się banał! Komunikacja, no przecież każdy potrafi się komunikować. Czy na pewno? Nasza komunikacja wynika z wielu kwestii min. jak zostaliśmy wychowani, czy mieliśmy w zdrowy sposób komunikujących się, czy też narzucających, despotycznych rodziców. Na naszą komunikację będzie miał też wpływ nasz poziom pracy nad sobą, naszego rozwoju emocjonalnego. W końcu również na naszą komunikację – będzie miała wpływ nasza praca. Na przykład osoby, które pracują z dziećmi, w szkole – często mogą mieć tendencje mówienia do innych jak do dzieci, o ile oczywiście nie zdadzą sobie z tego sprawy i nie zaczną tego zmieniać, pracować nad tym. Właściwie, jak już pisałam w moich poprzednich artykułach, to właśnie od komunikacji będzie zależało – jaka będzie jakość naszych relacji, związków międzyludzkich.
Nie narzucaj stwierdzeń jak jest, tylko zadawaj pytania!
Wiele par, które mają problem z komunikacją – przez lata nie mogą się dogadać i bywa, że przychodzą zrezygnowane, że nic już na nich nie działa. Po głębszej analizie wychodzi na to, że jedna strona “zawsze wie” jak jest, jak ta druga strona się czuje, co myśli, co powinna zrobić, czego nie robić i co robi źle… A drugą stronę doprowadza to szaleństwa i zamiast przerwać te błędne koło kłótni – tak sobie w tym trwają i trwają, aż często takie związki się po prostu rozpadają i już nie ma czego zbierać. Pewnie każdy z nas pamięta jak się czuliśmy – gdy w okresie nastoletnim rodzice narzucali nam coś, a my tego nie chcieliśmy?! Tak też jest, kiedy w relacji, związku mówimy innym, co powinni, a czego nie powinni, czy stwierdzamy jak jest…W sytuacji, gdy zadajemy pytanie, zmieniamy całkowicie perspektywe, bo dajemy poczucie, że ta osoba ma wybór i wpływ na to, co nam powie. Ona wówczas ma zachowane poczucie autonomii i nie musi się bronić i tym samym może otworzyć się na słuchanie, co my mamy do powiedzenia. Można to odnieść do analizy transakcyjnej. Analiza transakcyjna pokazuje nam jak nasze ja się komunikuje. Dzieli się ona na :
- Ja dziecko,
- Ja dorosły
- Ja opiekuńczy rodzic
- Ja krytyczny rodzic
Najbardziej pożądaną formą komunikacji, jest forma, gdzie nasze Ja komunikuje się z poziomu dorosłego, czyli zadaje drugiej osobie pytania, ustala wspólnie różne rzeczy, współpracuje…Jednak jak pokazuje życie, zwykle komunikujemy się w sposób mieszany. Czasami komunikujemy się uległością, emocjonalnie – jak to jest w przypadku ja – dziecko, a czasami bywamy opiekuńczym rodzicem, a bywa, że krytykujemy i oczekujemy odpowiedzialności, komunikując się w ten sposób, jako krytyczny rodzic. Ważne jest jednak, żeby mieć tego świadomość i jeśli w mojej komunikacji dominuje np. krytyczny rodzic, to starać się nad tym pracować, bo nikt na dłużą metę nie zniesie krytyki, rozkazów, nakazów.Tak samo będzie z każdym innym usztywnieniem i zafiksowaniem na jednej formie w którym nasze “ja” się komunikuje.
To, w jaki sposób komunikujemy się, wymusza postawę z drugiej strony.
Jeśli komunikujemy się cały czas na poziomie krytycznego rodzica, to wymuszamy z drugiej strony wejście w ja – dziecko, czyli pewnej uległości, dostosowywania się. Często związki tak funkcjonują i mają się dobrze, aż w końcu druga strona będzie miała ochotę stawiać na swoim, wówczas mamy często rewolucje i albo kończy się to terapią, albo rozpadem związku. Takie związki trwają do momentu, aż komuś przestaje, to odpowiadać. Oczywiście wiele par powie – ja się musiałam tak komunikować, bo on wymuszał taką postawę. Oczywiście pewnie tak było, ale w miarę dojrzewania związku, to się zmienia i wówczas komunikacja wymaga bardziej dojrzałych, dorosłych form komunikacji. Tak, więc jeśli chcemy dojrzałego, partnerskiego związku, to nie narzucajmy, nie stwierdzajmy faktów, tylko pytajmy. W ten sposób nie będziemy zabierać sprawczości, autonomii i będziemy brać pod uwagę potrzeby drugiej strony. Osoba, taka czuje że druga strona się nią ciekawi, liczy się z jej zdaniem i nie musi wchodzić w postawy obronne. Jeśli zaś nie musi wchodzić w postawy obronne, możemy mieć pewność że nas słucha i wtedy znacznie szybciej o prawdziwy dialog.
Zdradzaj swoje intencje
Wiele par, które mają problemy w komunikacji po dłużym okresie czasu pracy nad relacją – dochodzi do wniosku, że gdyby ta druga strona wiedziała, że partner się martwi o to jak ona wróci, albo gdyby jeden partner wiedział, że drugi mówi tak, bo chce spędzić z nim czas, to z pewnością postąpiłby inaczej i nie czułby się kontrolowany. Ludzie mówią, bądź robią pewne rzeczy, nie wyjaśniając swoich intencji w stosunku do drugiej strony, a wówczas łatwo o błędy w komunikacji. Nie każdy człowiek ma tak dobrą intuicję, czy tak dobrze mentalizuje, żeby się domyślać, co do intencji drugiej strony, co można łatwo błędnie zinterpretować. A nawet jeśli, to wszystko ma na wysokim poziomie i tak zawsze może odczytać coś niewłaściwie.
Równoważ krytykę – docenianiem!
To oczywiste, że wszyscy mamy tendencję do krytykowania. Krytyka jest wpisana w naszą ludzką naturę, ale tak jak już pisałam wcześniej – osoba ciągle krytykowana przestanie mieć ochotę na przebywanie w naszym towarzystwie. Zadajmy sobie pytanie, czy my sami lubimy przebywać z osobami, które często nas krytykują?! Krytykę możemy równoważyć – docenianiem. Chodzi mi tutaj o docenianie tych rzeczy, które ktoś robi dobrze. Wówczas będziemy wzmacniać zachowania pozytywne i osłabiać zachowania negatywne, a tym samym osoba po drugiej stronie nie będzie miała poczucia, że jest dla nas nic niewarta, nieciekawa. Pamiętajmy, lubimy rozmawiać i przebywać z osobami, które nas słuchają, nie krytykują nadmiernie, liczą się z naszym zdaniem i potrzebami – zadając pytania, a nie stwierdzając fakty!
Związek z narcyzem – czy to może się udać?
To ja narcyz się nazywam…
Pewnie każdy z Państwa słyszał kiedyś piosenke – To ja narcyz się nazywam, ja przepraszam i dziękuje, ja tych słów nie używam. Jestem piękny i uroczy, popatrzcie w moje oczy. Jestem przecież najpiękniejszy, a na pewno najskromniejszy…
Nie bez kozery powstała taka oto piosenka. Narcyzm jest zjawiskiem znanym od lat, a partnerki i partnerzy takich osób zwykle cierpią i często szukają pomocy, choć czasami musi wiele czasu upłynąć, aby taka osoba zgłosiła się o pomoc, bo narcyz jest mistrzem kamuflażu i manipulacji. Potrafi tak omotać swoją ofiarę, że ona sama zaczyna myśleć, że jest winna, nienormalna itp…
Narcyz nie potrafi kochać
Wydawałoby się, że narcyz jest zakochany w sobie, ale on jest zakochany tylko w swoim wyobrażeniu, tym które wpoili mu jego rodzice i które sam sobie stworzył. Tak naprawdę są to nieszczęśliwi ludzie, którzy nie do końca wiedzą kim są i którzy nie potrafią kochać. Mówią o sobie dobrze i chcą się ukazywać tylko w dobrym świetle, bo myślą, że tylko wówczas będą zasługiwali na miłość. Zwykle w domu rodzinnym nie doświadczyli bezwarunkowej miłości, miłość była warunkowa, a oni sami byli chwaleni tylko, gdy coś osiągali np. dobre stopnie, często musieli być chlubą rodziny itp…wychowanie było raczej chłodne, często konserwatywne, choć nie tylko…Narcyz często wiąże się z parterką, która jest nim zachwycona ( raczej jego wizerunkiem, który tworzy), bo on potrzebuje lustra, aby wzmocnić swoje kruche ego. Partnerki narcyza natomiast – często boją się swojej wielkości – w związku z tym będą raczej się dostosowywały do narcyza. Jak wiadomo partnerka, która nie wymaga, rezygnuje ze swoich potrzeb, jest dla narcyza partnerem idealnym, bo on nie musi się naginać i dostosowywać. Osoby narcystyczne często swoich partnerów mają oczywista rzecz ujmując za gorszych, głupszych, chorych psychicznie, czy wręcz upośledzonych, bo przecież tylko oni są wspaniali w taki sposób się dowartościowują. Partner ma się dostosowywać i “wielbić” i najlepiej nie grymasić, bo przecież tak naprawdę problemy partnera narcyza – go nie obchodzą.
Narcyz nadmuchana osobowość
Narcyz prezentuje na zewnątrz piękne wartości, jego narracja jest zwykle bardzo szlachetna i wyniosła, a on sam chce się ukazać jako osoba niezwykle moralna i dobra. Problem z tym, że to fasada. Robi to, ponieważ uważa, że tylko wtedy będzie kochany. Nie rozumie, że można kogoś kochać z wadami i bez powodu, nauczył się, że miłość zawsze jest warunkowa w związku z tym ciągle musi odgrywać jakieś spektakle. W gruncie rzeczy osoby narcystyczne nie rozwinęły moralności w przyzwoitym stopniu. Są interesowne, robią różne rzeczy tylko wtedy, gdy się im po prostu opłaca, a kiedy czują się zagrożone, potrafią być bardzo nielojalne. Właściwie są to jednostki, które nie wiedzą, co to lojalność, ani moralność, gdy może ucierpieć na tym ich interes, bądź mają się trochę nagiąć. Nie wspominając, że osoby narcystyczne mogą notorycznie zdradzać, bo kierują się tylko swoim interesem, nie myślą przy tym, że kogoś skrzywdzą, liczy się tylko ich przyjemność, zabawa.
Miłość kończy się, gdy partner daje mniej uwagi
Dopóki, partner daje uwagę, dopóty te związki trwają. Zwykle rozpad związku zaczyna się wówczas, gdy partner zaczyna walczyć o swoje granice i przestaje “wielbić”. Wiadomo przecież narcyz potrzebuje lustra, nie potrafi stworzyć partnerskiego związku, musi mieć sługę. Jeśli się to kończy, to kończy się zwykle również jego zainteresowanie. Często prawie, że wymazuje z pamięci, a na horyzoncie są już inne ofiary, które się nim zachwycają. Czy można stworzyć związek z narcyzem? Jest wiele takich związków, uzupełniają się komplementarnie, jednak wszysko zależy od tego na jakim etapie jest partner narcyza, jeśli zapragnie walczyć o swoje potrzeby i granice, to zwykle narcyz straci zainteresowanie, no chyba że pójdzie na terapię i zechce popracować nad sobą, tylko że zwykle takie osoby nie chcą pracować nad sobą, bo uważają, że nie mają sobie nic do zarzucenia. Myślę, że na pewnym etapie rozwoju, każdy chce tworzyć związek, który opiera się na wzajemności, a stworzenie takiego związku z narcyzem jest niemożliwe.
Zdrada, czy to koniec?!
Zdrada mnie nie dotyczy
Jednym z najczęstszych powodów terapii par, jest zdrada jednego z partnerów. Jest to temat, który wśród wielu ludzi budził i wciąż budzi dużo kontrowersji i emocji. Pewnie nieraz słyszałeś od znajomych, przyjaciół – jak by mnie zdradził, to w życiu bym nie wybaczył/a, z pewnością bym ją/jego spakowała i wyprowadziła z domu, mnie to nigdy się nie zdarzy itp…Czy ktoś tego nie słyszał? Wątpie. Zdrada jest zwykle kojarzona bardzo negatywnie i towarzyszą jej bardzo duże emocje, a ludzi, którzy dopuszczają się zdrady, może nawet dotknąć ostracyzm ze strony znajomych, czy rodziny. Jednym słowem – zdrada w naszej kulturze, traktowana jest jako coś niegodziwego i złego i trudno się dziwić, jednak jak pokazują statystyki, co trzecia para, bądź nawet co druga – doświadcza na przestrzeni związku jakiejś formy zdrady. Zjawisko – jest na tyle negatywne, że wiele par u których doszło do zdrady, nie przychodzi na terapię, próbują sobie poradzić sami. A jak przychodzą, to często zdarza się, że wnoszą ten temat dopiero po jakimś czasie np. pod koniec spotkania, lub później.
Powody…
Zdrada, zarówno ta fizyczna, jak i psychiczna – jest zawsze jakąś formą “choroby” związku. Pisałam już wcześniej, że często zdrada psychiczna, jest związana z brakiem intymności w związku między partnerami. Zaczyna się niewinnie od rozmów z kimś innym, a kończy na głębokim zaangażowaniu, bo aktualnie taka osoba nie doświadcza tego w swoim związku, a inna osoba akurat wstrzeliła się w potrzeby danej osoby. Powodów niedoświadczania intymności, bliskości – może być wiele – czasami przyjście na świat dziecka i pochłonięcie jego wychowaniem – również może generować takie zagrożenia, bo sytuacja się zmienia, partnerzy są zmęczeni, mało rozmawiają, albo się kłócą o obowiązki, a tu nagle pojawia się koleżanka w pracy, która wszystko cudownie rozumie i słucha. Takich sytuacji jest mnóstwo, ale oczywiście przyczyn braku intymności w związku też jest całkiem wiele, a wszystkie pary w pewnym momencie, przchodzą jakieś kryzysy w swoim życiu. Może to być oddalenie, kłótnie i wiele innych przyczyn, które jeśli padną na podatny grunt, mogą skutkować zdradą. Jeśli, zaś chodzi o zdrady fizyczne, to jest to trochę inna kwestia i przyczyny są trochę inne. Od jednorazowej przygody pod wpływem alkoholu, świadome posiadanie kochanka/ki pomimo partnera, po regularne, liczne romanse, aż do momentu, gdy sprawa nie wyjdzie na jaw. Mówi się, że dochodzi do zdrady, bo aktualnie coś się dzieje w związku, co po prostu trafia na podatny grunt i rzeczywiście w wielu przypadkach tak bywa. A co z tymi, co notorycznie zdradzają?! Często, powodem może być wówczas zaburzenie osobowości. Jeśli – partner ma cechy narcystyczne, to będzie w taki sposób się dowartościowywał, trudno mu będzie zrezygnować z “nadarzającej się okazji”. W takich przypadkach – zwykle taka osoba, powinna oprócz terapii par, udać się jeszcze na swoją własną terapię.
Zdrada, a proces wybaczania
Pary, które trafiają na terapię – zwykle chcą wybaczyć partnerowi. Jednak, to że chcą niezawsze okazuje się wykonalne, a często przynajmniej bardzo trudne. Obserwując wiele par, które doświadczyły zdrady, można zauważyć pewien podobny schemat. Partner zdradzony, przechodzi przez swego rodzaju huśtawkę emocjonalną. Charakteryzuje się ona balansowaniem między chęcią pozostania i wybaczenia, a rozpaczą i poczuciem poniżenia, odrzucenia – po napady złości i chęć odejścia. Taki rodzaj huśtawki, zwykle trwa całą terapię, a przynajmniej do momentu, gdy para nie zbuduje w jakimś wymiarze – intymności i zaufania. Czasami się to udaje, czasami partner nie jest w stanie ponownie zaufać i odchodzi. Dość często osoba zdradzona, rozpoczyna swoją własną terapię, bo jej poczucie własnej wartości tak mocno ucierpiało, że sama nie jest w stanie sobie z tym poradzić. Z moich doświadczeń wynika, że są partnerzy, którzy zdradzili i naprawdę żałują i druga osoba to czuje, oraz są partnerzy, którzy nie sprawiają takiego wrażenia. Tym drugim zwykle jest trudniej przekonać partnera/kę, że naprawdę mogą się zmienić i chcą, żeby partner/ka z nimi został/a. Emocje w takiej sytuacji, odgrywają ogromną rolę, często nie to co partner mówi, ale jego emocje – mówią wszystko i powodują, że para dość szybko – daje sobie szanse, bądź nie.
Zdrada może być nowym etapem
Jeśli, para zdecyduje się spróbować i da sobie szanse, to wiele z tych związków – staje się bardziej dojrzałych. Partnerzy po zdradach, bardzo dużo ze sobą rozmawiają i są w stosunku do siebie dużo bardziej otwarci. W taki sposób budują między sobą bliskość i intymność. Zdrada nie musi oznaczać końca, często jest to nowy początek do bardziej pełnego i dojrzałego związku. Oczywiście – zdarzają się też przypadki, że partner nie wyciąga ze zdrady żadnych wniosków i nie żałuje, ale jest to zjawisko występujące raczej w zaburzeniach osobowości – szczególnie narcystycznych i antyspołecznych. Bywa i tak, że partner zdradzony nie umie wybaczyć i odchodzi. Nie każda zdrada, to koniec. Nie każda zdrada, to dalsza kontynuacja związku. Nie ma żadnych reguł, wszystko zależy od związku, czy partner/ka zdradzona będzie chciał/a dać szansę, czy partner, który zdradził żałuje, wyciągnął wnioski i chce zmiany…
Oczywiście, jak każdy artykuł nie wyczerpie tematu i jest sporym uproszczeniem, bo jak wiadomo każdy człowiek jest inny i powodów i zachowań jest co najmniej tyle, co ludzi.
Kiedy udać się na terapię par?
Powodów, dla których powinniśmy udać się na terapię par, jest bardzo dużo, ale na pewno powinna być to obopólna decyzja i dwie osoby powinny tego chcieć. W sytuacji, gdy obie osoby chcą pracować nad związkiem, jest dużo większe prawdopodobieństwo, że parze się uda dojść do punktu – do którego chcą dojść. To para, wypracowuje razem z terapeutą kierunek w jakim chce podążać, a terapeuta im w tym towarzyszy i stosuje przy tym wszystkie swoje kompetencje, oraz narzędzia, które mogą im w tym pomóc.
Problemy z komunikacją
Brak satysfakcji w związku
Pod takim tematem zwykle znajduje się również problem z komunikacją. W taki wachlarz wchodzi też – nie informowanie o swoich potrzebach, brak intymności i wiele innych. Jeśli ludzie ze sobą nie rozmawiają, unikają problemów, nie mówią o swoich potrzebach, czy uczuciach, to z pewnością będzie to prowadziło do takiego stanu. Ludzie często odczuwają brak satysfakcji z relacji w momencie, gdy nie ma między nimi intymności, bliskości i zrozumienia.
Zdrada
Dość częsta tematyka z którą przychodzą pary. Niezawsze będzie to zdrada fizyczna, czasami jest to zdrada psychiczna, która jest sygnałem alarmowym, mówiącym o tym, że jest coś nie tak z intymnością u pary. Oczywiście, powodów zdrady jest bardzo dużo i nie sposób wyczerpać tutaj tematu, ale z pewnością – jest to forma “choroby”, która dotknęła parę i jest to bardzo częsty powód terapii, aby ratować związek.
Ustalenie różnych kwestii
Zdarzają się pary, które potrzebują ustalenia pewnych kwestii z partnerem. Oczywiście tutaj również mamy do czynienia z problemem komunikacji, bo przecież dobrze dogadująca się para, nigdy z takim problemem nie przyjdzie. Czasami problemy dotyczą dzieci z poprzedniego związku, uregulowania pewnych spraw z byłą parterką itp.
Przepracowanie pretensji z przeszłości
Zdarzają się pary, które doświadczyły jakiś różnych, trudnych sytuacji w przeszłości, których nie przerobiły. Są razem, ale cały czas te sytuacje kogoś uwierają i mają wpływ na obecne życie. W takich sytuacjach, podążamy za klientami, ustalamy cel i czasami wchodzimy w przeszłość do momentu, aż Klient będzie czuł, że chce już z niej wyjść.
Problem ze współżyciem
Zwykle jedna osoba wnosi na spotkaniu, że jest problem z sexem. Zwykle są to również problemy z komunikacją, z mówieniem o swoich potrzebach, jak również problem z intymnością. Problem ze współżyciem, jest pracą nad związkiem, która dotyczy wielu obszarów relacji.
Zostać, czy się rozstać?
Z takimi dylematami również spotykamy się w gabinecie. Zawsze, to jedna para chce odejść, a druga chce, aby partner został. Jeśli nie uda się ustalić wspólnego celu pracy nad relacją – zwykle się to skończy na jednym, bądź dwóch spotkaniach, gdy klient upewni się, co do swojej decyzji.
Wielu tematów z którymi zgłaszają się pary nie wyczerpałam,bo jak wiadomo każdy taki artykuł jest sporym uproszczeniem, ale w gruncie rzeczy – wiele tych problemów ma często wspólny mianownik – brak komunikacji, brak bliskości i intymności.
Docenianie w związku może zdziałać cuda!
Docenianie, ale przecież to sztuczne!
Dość często, jak poruszam temat doceniania wśród partnerów, odnoszę wrażenie, że wiele par bagatelizuje ten temat. Spotkałam się już nie raz z odpowiedzią, że to pompatyczne, nieautentyczne, a w ogóle – to nie lubią sztucznego słodzenia… Nawet, gdy wprowadzam to jako zadanie domowe, to często para przychodząc na następne spotkanie – oznajmia, że zaczęli, ale jakoś im to nie wyszło, bo to jakieś takie nienaturalne…
Nieustanna krytyka
Nie ma natomiast żadnego problemu z krytyką wśród par. Niektóre pary wręcz już osiągnęły takie mistrzostwo w obopólnej krytyce, że właściwie już nic innego nie robią. Oczywiście nie dziwi fakt, że w zaistniałej sytuacji, oboje w końcu pojawiają się u terapeuty, bo jak inaczej?! Gdzie może indziej zaprowadzić krytyka? No, ba – w sumie często nawet nie dochodzi do wizyty u terapeuty, tylko od razu idą do prawnika, więc fakt, to że para chce terapii, to lepsza opcja i przynajmniej chęć pracy nad relacją. Jak wiadomo o krytykę nie jest trudno, jak się dzieli wiele obowiązków codziennych. Zaczyna się od skarpetek pozostawionych, nie tam gdzie trzeba, a kończy na krytyce i wycieczkach osobistych i negowaniu partnera jako osoby. Czasami para, która trafia na terapię zastanawia się – po co właściwie – jeszcze ta druga osoba chce być razem, skoro wszystko jest do niczego. Nie muszę chyba przypominać, że najczęstszym z powodów rozwodu – wcale nie jest zdrada – tylko krytyka, pogarda i brak szacunku, czyli tzw. trzej jeźdźcy apokalipsy.
Autentyczne docenianie ma ogromną moc!
Po pierwsze, autentyczne docenianie, nie ma nic wspólnego ze słodzeniem, czy podlizywaniem się. Docenianie o którym mowa, to docenianie za zachowania, które rzeczywiście mają miejsce. Nie chodzi o mówienie partnerowi – jak pięknie dziś wygląda, choć w tym nie ma przecież nic złego! Chodzi raczej o docenianie drobnych rzeczy np. to, że partner zauważył coś nowego, o to że partner zaproponował, że w czymś pomoże pomimo, że nie musiał. To także – docenienie, że partner wykazał się zaradnością, czy w końcu, że wspaniale się dogaduje, czy bawi z dziećmi… Doceniać możemy bardzo dużo rzeczy i na wiele sposobów. To od nas zależy, jak będziemy to robić, ale jedno jest pewne, gdy będziemy, to robić na autentycznych zachowaniach, nikt nie będzie miał poczucia sztuczności.
Po co doceniać?
Docenianie, jak już wcześniej pisałam, jest niezbędne, aby związek harmonijnie funkcjonował. Pamiętajmy, że wszyscy jako ludzie, mamy skłonności do krytyki i to najłatwiej nam przychodzi, a krytyka sieje ogromne spustoszenie. Gdy, krytyka nie jest niczym zrównoważona, może powodować stopniowe niezadowolenie z relacji, a w rezultacie powolny rozpad związku. Obserwując tysiące par, właśnie tak to się zaczyna, a później już równia pochyła i związek wpada w deprywacje. Pamiętajmy, że na początku wszystkie pary, nie mają problemu z mówieniem sobie miłych rzeczy, ale później wpadając w rutynę codzienności, trochę o tym wszystkim zapominają i czasami budzą się wtedy, gdy jest już trochę za późno…
Każdy chce się czuć doceniony przez partnera.
Pozwolę sobie na dość odważne stwierdzenie, że obserwując wiele par, uważam, że związki zwykle trwają do momentu, gdy obie osoby w związku, wiedzą, że są dla siebie atrakcyjne (mam tutaj na myśli – również atrakcyjność interpersonalną) i wartościowe dla drugiej strony. Oczywiście, gdy jest miłość… Ma to dużo wspólnego właśnie z docenianiem, bo w jaki inny sposób mamy się o tym dowiedzieć, jak nie właśnie przez powiedzenie o tym, co partner w nas zauważa i co ceni?!
Doceniaj, a poprawisz swój związek!
Doceniaj, a nadasz świeżości swojemu związkowi! Jest tylko jeden mały szkopuł, niestety wbrew pozorom, nie jest to wcale takie proste. Po pierwsze, najłatwiej wychodzi nam krytykowanie i oczywiście pewnie będzie się to zdarzać, ale na pewno powinniśmy dążyć do ograniczenia tego, bo jest to siła niszcząca. Po drugie, aby doceniać – trzeba się stać bardziej uważnym, a to wymaga koncentracji na partnerze – o tym pisałam w poprzednim moim artykule. Po trzecie, jak już uda Ci się poskromić koncentrowanie się na negatywach, być uważną/ym i koncentrować się na rzeczach pozytywnych, aby je doceniać, to gwarantuje Ci, że partner zacznie Ci się odwdzięczać i bardziej się starać. Docenianie działa jak nakręcające się koło. Im partner czuje się bardziej doceniony, tym bardziej mu się chce starać, tak jesteśmy skonstruowani. Do dzieła!
Uważność w związku robi dużą różnice.
Czas spędzamy razem, ale osobno!
Pary czasami skarżą się na terapii, że czują, że życie im przecieka między palcami, co prawda, spędzają dość sporo czasu razem, ale nie czują, że są w tym czasie razem. Nie czerpią satysfakcji ze spędzania czasu ze sobą. Po bliższym zapoznaniu się z sytuacją, okazuje się, że owszem spędzają czas razem, ale np. oglądając telewizje w dwóch końcach pokoju, bądź zajmują się dziećmi osobno. Z biegiem pytań wychodzi, że para ostatni raz była na “randce” gdziekolwiek – kilka lat temu, lub wychodzą osobno, bo nie mają z kim zostawić dzieci. W momencie, gdy przychodzi czas na intymność, bliskość, ktoś z nich nie ma ochoty, ze względu na sytację między nimi i kółko się zamyka.
Zaklęte koło braku bliskości
Jak można się domyślić, żeby chcieć być blisko, trzeba być blisko – nie tylko wtedy, gdy ma dojść do zbliżenia między partnerami. Oznacza, to że blisko jesteśmy od śniadania po zakończenie dnia, oczywiście na tyle, na ile się da, bo wiadomo, że są obowiązki, praca itp…
Uważność w związku
Pary, które są uważne w związku, przede wszystkim mają poczucie, że nie są z tyłu, ani z przodu, tylko są razem. To pary, które oprócz obowiązków takich jak praca, czy inne rzeczy, potrafią wiele rzeczy robić razem. Czasami jest to wspólna zabawa z dziećmi, czasami wspólne gotowanie obiadu, a czasami wspólne sadzenie kwiatków w ogródku. To także pary, które dużo rozmawiają, dzielą się swoimi spostrzeżeniami. Nie brakuje w ich związku zauważania różnych, drobnych rzeczy odnośnie partnera i mówienie mu o tym. Jest takie świetne cwiczenie na uważność. Polega ono na tym, że każdy z partnerów zauważa jakieś małe, drobne dwie, trzy rzeczy każdego dnia i zapisuje to w zeszycie, badź aplikacji. Potem oboje to czytają. Ćwiczenie – rozwija uważność na siebie i powoduje, ze para zaczyna zauważać więcej szczegółów istotnych z punktu relacji, co oczywiście wpływa na budowanie intymności i zaanagażowania w związku.
Rytuały
Pary, które są uważne na siebe, zwykle robią coś wspólnie. Może to być codzienne jedzenie rano śniadań, bądź picie wspólne kawy po pracy. Mogą być to różne rzeczy np. wspólne interesowanie się jakąś tematyką i później wspólne jej omawianie…Do wyboru do koloru. Wspólne rytuały łączą i budują ich intymność.
Randki
To bardzo ważne, aby w związkach nawet tych z wieloletnim stażem – mieć czas tylko dla siebie. Może to być wyjście do restauracji, teatru, czy znajomych, ale należy zawsze pamiętać, aby taki czas, choć raz w miesiącu, zarezerwować tylko dla siebie.
Umiejętność bycia osobno
W końcu pary, które są na siebie uważne, potrafią również w udany sposób spędzać czas osobno. Czasami spędzenie czasu bez siebie, bardzo dobrze robi i pozwala za sobą zatęsknić.
Uważność = większe spełnienie w związku
Nie spotkałam jeszcze pary, której stosowanie uważności w związku, nie wpłynęłoby na większe spełnienie w relacji i co za tym idzie, większe poczucie szczęścia. To, że ludzie spędzają ze sobą czas, wcale nie musi im dawać poczucia radości. Dopiero uważność i zaangażowanie obojga partnerów, może wpłynąć, że rzeczywiście czują, że w tym czasie są razem. Spędzanie ze sobą czasu, może się bardzo różnić pod kątem jakości i poczucia bycia blisko, a znaczenie ma tutaj właśnie uważność na siebie.
Terapia par – co robić, kiedy tylko jeden z partnerów chce.
Terapia par – wspólna decyzja, czy zawsze?
Ludzie, którzy decydują się na terapię partnerską, niezawsze decydują się na to w jednym czasie. Chęć skorzystania z terapii tylko jednego ze współmałżonków, bądź partnerów, nie jest wcale rzadkim zdarzeniem. Otóż, wiele osób, które trafiają na terapię – na początku szuka konsultacji w pojedynkę. Całkiem sporo osób, wnosi na spotkaniach, że od kilku lat próbowało bezskutecznie przekonać partnera do terapii. No cóż – zdarza się i tak, że para, która trafiła na terapię, jest już w tak zaawansowanej fazie rozkładu związku, że partner, który wcześniej chciał pójść na terapię – w danej chwili już nie chce pracować nad relacją. Bardzo aktualne jest znane powiedzenie Tadeusza Boy – Żeleńskiego “z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz” – ma to szczególne znaczenie w terapii par. Pary, dojrzewają do takiej decyzji bardzo indywidualnie. Są tutaj pewne wyjątki – jak np. zdrada, która zwykle jest na tyle dużym wstrząsem dla związku, że partnerzy przychodzą często razem, aby ratować związek.
Czy jeśli jedna osoba chce przyjść na terapię, a druga nie, to czy już nic nie można zrobić?
Niezupełnie. Po pierwsze, można przyjść na konsultacje samemu. Po drugie, jeśli osoba, która chce pracować nad związkiem – cierpi w tej relacji, a partner pozostaje niewzruszony i nie widzi problemu – to może rozpocząć terapię indywidualną.
Ktoś, kiedyś mnie zapytał, ale co to mi da, skoro problem jest w związku?!
Owszem, to prawda, że problem jest w relacji, ale każda forma terapii, nawet indywidualnej, coś zmieni. Może to będzie zrozumienie czegoś, może zobaczenie czegoś z innej perspektywy, a może wsparcie w trudnych emocjach i dzięki temu da to więcej siły, odporności i cierpliwości dla związku. Ponadto, pamiętajmy, że w sytuacji w której jedna osoba uczęszcza na terapię, będzie wpływała również na partnera, co na pewno przełoży się również na zmianę zachowania partnera. Porównałabym to do klocków domino, albo efektu motyla. Jeden mały ruch, wpływa na inne.
Zmiana może się zadziać, kiedy uświadomimy sobie schematy, które odtwarzamy
Jesteśmy jak system naczyń połączonych, większość problemów w związkach istnieje, gdyż są powtarzane pewne, utrwalone wzorce schematów zachowań. Mamy możliwość zmiany tych schematów, tylko wtedy, gdy jesteśmy ich świadomi. Mamy możliwość uświadomienia sobie tego na spotkaniach z terapeutą. Pamiętajmy, że ludzie podlegają sprzężeniom zwrotnym na siebie wzajemnie, oddziaływują na siebie, dlatego już nawet indywidualne spotkania, mogą przyczynić się do dużej poprawy w relacji. Może się też tak zdarzyć, że zmiana u partnera, uczęszczającego na terapię, spowoduje, że drugi partner zauważy pozytywną zmianę i zmieni zdanie, co do wspólnej terapii. Może się jednak zdarzyć i tak, że osoba uczęszczająca na terapię indywidualną, nie będzie dalej chciała pozostawać w tej relacji i ją zakończy.
Czym jest Terapia Krótkoterminowa Skoncentrowana na Rozwiązaniu (TSR)?
Na czym polega terapia krótkoterminowa skoncentrowana na rozwiązaniu? Czym różni się od innych podejść do terapii?
Kiedy klient przychodzi do terapeuty krótkoterminowego i mówi o swoim problemie, po wysłuchaniu, usłyszy często pytanie – co byś chciał zamiast tego?
„ODCZUWAM NARASTAJĄCĄ ZŁOŚĆ, OBAWIAM SIĘ, ŻE WYBUCHNĘ, JUŻ NIE MOGĘ WYTRZYMAĆ, BOJĘ SIĘ, ŻE ZARAZ KOGOŚ SKRZYWDZĘ. TAK MAM CAŁY CZAS…” – OPOWIADA JEDEN Z NASZYCH KLIENTÓW. DOPYTYWANY KONKLUDUJE – „ZAMIAST TEGO CHCIAŁBYM CZUĆ SPOKÓJ”.
W ciągu kolejnych sesji ten spokój jest możliwy do osiągnięcia, okazuje się, że klientowi nie tak dawno udało się poradzić z narastającym gniewem. Odbył czułą rozmowę z żoną i powiedział jej z czym się zmaga. Razem postanowili, że pójdzie do psychologa. Poczuł wtedy ulgę i spokój.
Niesamowite! – klient w trakcie trwania jednej sesji opowiada o tym, co ma być rozwiązaniem, i co udało mu się zrobić w tym kierunku, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że to może być clou, które doprowadzi go do wyzdrowienia. Terapeuta krótkoterminowy będzie wzmacniał te wyjątki i eksplorował, aż z czasem staną się nowymi sposobami radzenia. Wyjątek zamieni się w regułę.
W podejściu tradycyjnym celem terapeuty jest zgłębianie natury problemu – jego uwaga jest skupiona na deficytach klienta – przyczynach i mechanizmach zaburzenia. Sięga on w przeszłość do źródła cierpienia. Dopiero na końcu proponuje strategię wyeliminowania bólu – interwencję terapeutyczną, która polega na propozycji zmiany zachowania. Istnieje jednak ryzyko, że klient tej drogi nie wytrzyma, po konsultacji może poczuć się jeszcze gorzej niż przed…
Średnia ilość spotkań, w których uczestniczą klienci prywatnych gabinetów psychologicznych nie przekracza 10-ciu spotkań. Terapia długoterminowa zatem z góry jest utrudniona, nie mówiąc o kosztach. Czy w związku z tym terapia krótkoterminowa skoncentrowana na rozwiązaniu może być alternatywą?
Terapia Krótkoterminowa Skoncentrowana na Rozwiązaniu – TSR jest jednym z kreatywnych, stosunkowo młodych nurtów terapeutycznych. W 1969 roku swoje badania nad terapią krótkoterminową rozpoczął Steve de Shazer. W 1978 roku de Shazer i Insoo Kim Berg założyli Brief Family Therapy Center w Milwaukee, gdzie stworzyli model terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach. TSR – zrodziło się w wyniku krytyki założeń terapii zajmującej się tradycyjnym rozwiązywaniem problemów.
Niezwykła teza dla psychologii, która w fizyce jest oczywista
Skutek nie musi być związany z przyczyną. W podejściu proponowanym w modelu TSR – głównym obszarem pracy z klientem, który jest postrzegany jako ekspert od swego życia, jest poszukiwanie rozwiązań, a rozwiązania wcale nie muszą być związane z problemem.
ROZWIĄZANIA WCALE NIE MUSZĄ BYĆ ZWIĄZANE Z PROBLEMEM
Nasza klientka podczas 3-ciej sesji dla par stwierdziła, że wcześniej akceptowała swego męża. Teraz przypomniała sobie, jak to robiła. Dawniej podobało jej się, w jaki sposób mąż ją uspokajał, to jak ją dotykał, gładził po ręce, jak do niej mówił ściszonym, troskliwym głosem. – Byliśmy zaskoczeni! – Na wcześniejszych sesjach rozmawialiśmy o tym, że chciałaby mąż się zmienił i był bardziej otwarty na rozmowę o tym, jak ona się czuje – gdy jest zła, po prostu zapytał się, co się stało? A dziś nauczyła się go akceptować! Oczywiście, możemy się domyślać, co wpłynęło na jej zmianę, to że uświadomiła sobie potrzeby męża, jego dobre intencje oraz ograniczenia, to że on chce ją wspierać, ale nie potrafi tego robić, gdy ona się wścieka. Czy jednak to rozwiązanie było bezpośrednio związane z problemem męża?
Według Miltona Ericksona osoby zwracające się po pomoc do terapeuty – znają rozwiązania swoich problemów. One tylko nie wiedzą, że je znają. W związku z tym – zadaniem specjalisty – jest im tę prawdę uświadomić.
Terapia krótkoterminowa skoncentrowana na rozwiązaniu jest skuteczniejsza?
W przebiegu terapii krótkoterminowej skoncentrowanej na problemie (tzw. tradycyjny model) mamy głównie do czynienia ze skupieniem uwagi na drobiazgowej analizie problemu, jego potencjalnych źródłach, konsekwencjach, czasie istnienia i chronologii rozwoju w celu postawienia odpowiedniej diagnozy. W związku z tym dochodzi ponownie do przeżywania cierpienia i bólu wynikającego z problemów, z którym zgłosił się do nas klient, co może skutkować osłabieniem jego energii do zmian ze względu na trwanie w marazmie.
Oczywiście w przypadku TSR-u nie wyklucza się stanu, że klient musi „posiedzieć przez chwilę w problemie”, bo inaczej może “nie ruszyć do przodu”, ale nie jest to warunek konieczny. Generalnie w TSR możemy pracować z klientem teoretycznie nie znając szczegółowo problemu, a przynajmniej analitycznie się w niego nie zagłębiając.
W modelu TSR traktuje się treść problemu, z którym przyszedł klient, jako sposób na ujawnienie jego potrzeb i nie przewiduje się nadmiernej na nim koncentracji, ponieważ powodowałoby to osłabienie, oraz opóźnienie momentu mobilizacji energii w celu osiągnięcia tego, co jest pożądane.
Tak, więc w przypadku TSR – Terapii krótkoterminowej skoncentrowanej na rozwiązaniu, terapeutę interesują takie obszary:
- Poszukiwanie mocnych stron i zasobów klienta, a nie jego deficytów i zaburzeń. Nie diagnozujemy, nie etykietujemy po prostu pracujemy nad rozwiązaniami problemów, które zgłasza klient.
- Staramy się pracować na sukcesach i osiągnięciach klienta, a nie na porażkach i potknięciach.
- Określamy potrzeby klienta, a nie jego problemy (nie zgłębiamy ich)
- Pracujemy na wyjątkach pozytywnych w życiu klienta, a nie na występowaniu problemu i jego częstotliwości.
W CIERPIENIU JUŻ JEST KIERUNEK, POTRZEBA ZMIANY, KTÓRĄ MOŻNA ROZWINĄĆ
Preferowana przyszłość i język obecności
W wyniku takiej pracy z terapeutą klient ma szanse zbudować swoją preferowaną przyszłość, zamiast analizowania mrocznej i odbierającej siły przeszłości. Dyskusja terapeutyczna z klientem o tym, co robi dobrze, co może robić lepiej lub jakie jeszcze inne rozwiązania są w jego zasięgu, dostarcza nadziei i siły niezbędnej do przezwyciężenia trudnej sytuacji, w której aktualnie klient się znajduje, a mocne strony, zasoby, oraz praca na wyjątkach daje klientowi motywację i nierzadko siłę na podjęcie działań, które będą prowadzić do pozytywnej zmiany.
Najważniejsza różnica odróżniająca model TSR od innych modeli to – pozytywny język obecności czegoś, a nie braku, deficytu, gdy klientowi łatwiej przychodzi powiedzenie „czego się nie chce”, niż stwierdzić „czego się chce”. klient może wyartykułować swoje potrzeby i dążenia – kreując w ten sposób obraz, który łatwiej mu będzie przenieść na rzeczywistość.
Cechą istotną tego nurtu jest wysoki poziom szacunku dla podmiotowości osób poddających się terapii, oraz ich bliskiego otoczenia, a relacja terapeutyczna jest partnerska, gdzie głównym założeniem jest filozofia, że klient jest ekspertem od swojego życia, natomiast terapeuta mu towarzyszy w odkrywaniu jego zasobów, mocnych stron i tego, co działa pracując min. na wyjątkach.
Metoda ta nie może być uważana za remedium na wszystkie problemy klientów, jednakże przykłady efektywności tego modelu terapii, stosowanego w różnych ośrodkach na świecie (USA, Holandia, Australia, Korea) pokazały, że może być on skutecznym narzędziem w pracy z klientami, którzy zgłaszają się z dużą różnorodnością problemów.
W TSR, jako nurcie terapeutycznym, najważniejsze jest wykorzystanie tego, co jest „zdrowe”. Koncentracja na tym, co się sprawdza i jest dostępne w danej osobie i świecie klienta, pary, rodziny czy zespołu. Dzięki temu można ominąć – tak powszechnego w innych podejściach terapeutycznych, skupiania się na problemach, diagnozowania zaburzeń i deficytów, czyli poruszania się w świecie patologii.
Współpraca terapeuty i klienta skupia się na obszarach zdrowia psychicznego, uświadomieniu potrzeb i możliwości osiągania celów, szukaniu mocnych stron i zasobów, a także na tym, aby skutecznie poradzić sobie z problemem, których zmienić nie można, dlatego też terapia jest nurtem pracy terapeutycznej krótkoterminowym, gdzie efekty pozytywnej zmiany mogą pojawić się w dość szybkim czasie.
Podstawowe założenia: terapia krótkoterminowa skoncentrowana rozwiązaniu
Filozofia centralna TSR opiera się na poniższych założeniach:
- Jeśli coś się nie zepsuło – nie naprawiaj tego
- Jeśli coś działa – rób tego więcej
- Jeżeli coś nie działa, nie rób tego więcej – rób coś innego
Natomiast filozofia szczegółowa na:
- Nie ma prostych rozwiązań i sprawdzonych schematów, które pasowałyby do każdego klienta
- Istnieje wiele sposobów spojrzenia na daną sytuację i wiele różnych rozwiązań
- Koncepcja oporu nie sprzyja terapii
- Współpraca w trakcie terapii i zmiana są nieuchronne
- Wystarczy mała zmiana, aby zainicjować rozwiązywanie
- Klienci dysponują zasobami i siłami niezbędnymi do zmiany
- Znajomość szczegółów problemu nie jest konieczna, aby go rozwiązać
- Bardziej pomocne jest patrzenie do przodu niż oglądanie się wstecz
- Klienci potrafią określić cele terapii i znają stosowne rozwiązania, chociaż o tym nie wiedzą
- Zmiana ma charakter permanentny – wszystko się zmienia
Bibliografia:
De Jong P., Berg I. K., Rozmowy o rozwiązaniach, Kraków 2007.
Edukacja i szkolenie w krótkoterminowej terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach, T. Nelson, Kraków 2007.
H.Ratner, E. George, Ch. Iveson Terapia Krótkoterminowa Skoncentrowana na Rozwiązaniu, Łódź 2017